Kryjówka na zapiecku. Historia rodziny Galasów
W latach okupacji niemieckiej Władysław i Józefa Galasowie oraz ich synowie Stefan, Kazimierz i Henryk, ukrywali Żydów podczas Zagłady w swoim gospodarstwie w Strzeniówce. Byli to Izaak Birenbaum z córką Rachelą, którzy uciekli z getta w Pruszkowie, oraz przedwojenny znajomy Galasów, Józef Jass, pochodzący z pobliskiego Nadarzyna.
„Kilka lat temu na cmentarzu w Nadarzynie zagadnął mnie historyk, pan Ryszard Zalewski. Zapytał: »Co ja wiem o Jassach? Co mi mówi nazwisko Jass?«, odpowiedziałem: »Nic mi nie mówi«. »Jak to? Przecież ukrywali się u was Żydzi«. »Owszem, ale, że nazywali się Jass, nie wiedziałem«. Wtedy najlepiej było jak najmniej wiedzieć albo nic nie wiedzieć. Nie wiedziałem, że to Jassowie, że to Birenbaumowie. Wiedziałem, że to jest Róża, że to jest Józiek, a ten starszy pan? Po prostu pan”, opowiadał w wywiadzie dla Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN Stefan Galas. „Ryszard Zalewski zajmował się historią Nadarzyna i między innymi historią Żydów. Doszedł do tego, jak się nazywali, kto to był. Dzięki temu nawiązałem kontakt z Jassami”.
Pod Dębakiem. Gospodarstwo Galasów
Rodzina Galasów mieszkała ustronnie, kilometr od wsi Strzeniówka w okolicach Nadarzyna (woj. mazowieckie).
„Od strony północnej las – około pięćdziesięciu metrów od zabudowań, na południe – około dwustu metrów. […] rodzice mieli kawałek lasu od strony zachodniej – czterysta metrów. Był to las Młochowski, majątku Młochowa, tam […] mieszkał gajowy na Dębaku. Mówili, że »Galasowie mieszkają pod Dębakiem«”.
Dom dzielili z siostrą Józefy, Antoniną Czajką, oraz jej mężem Szymonem i synem Witoldem.
„Po lewej stronie Czajkowie, po prawej Galasowie, pośrodku sień, przedzielona w poprzek. Ta przednia część to było miejsce, w którym się wchodziło do mieszkań. Na wprost był piec – ojciec przed wojną piekł chleb na sprzedaż […] dla poprawy sytuacji w gospodarstwie […]. Było ono nieduże – sześć hektarów. […] gospodarze w tej zagrodzie to byli moi rodzice, Czajkowie się uprawą nie zajmowali. […] otrzymywali od rodziców rekompensatę za to, że dzierżawią działkę”.
W czasie okupacji pan Galas wypiekał bułki:
„Jechałem po pszenicę z piętnaście kilometrów do Kask za Grodziskiem Mazowieckim – u nas nie uprawiało się pszenicy, gleba słaba. […] kupowałem u gospodarza pięćdziesiąt kilogramów – jechać z tym się nie dało – prowadziłem rower z pszenicą do młyna w Guzowie. W Guzowie Niemiec – tutejszy Volksdeutsch – miał młyn. »Na lewo« ze mną się dzielił, zabierał dwadzieścia czy dwadzieścia pięć kilogramów pszenicy – dostawałem dwadzieścia pięć kilogramów mąki. […] sporo bułek się dało upiec”.
Znaleziona w lesie. Pomoc dla Racheli Birenbaum i jej ojca Izaaka
Po likwidacji getta w pobliskim Pruszkowie w styczniu 1941 r., kuzynka Stefana Galasa, która przebywała w tym czasie u Czajków, spotkała w lesie Żydówkę, Rachelę Birenbaum. Zabrała ją ze sobą „pod Dębak”. Dziewczyna otrzymała schronienie razem ze swoim ojcem Izaakiem, krawcem.
W ciągu dnia oboje przebywali w domu z gospodarzami. Róża pomagała kobietom w kuchni, a starszy pan odnawiał ubrania.
„[…] na zapiecek było wejście z naszej izby. […] w gospodarstwie zawsze były psy, jeżeli w ciągu dnia pies zaszczekał, to znaczy, że się ktoś zbliża. To Birenbauowie do tyłu, przez tylne wejście, na zapiecek, czekali dotąd, aż sąsiadka, która na plotki przyszła, na przykład, pójdzie”.
Latem na noc przenosili się do stodoły, gdzie jeszcze przed wojną rodzina zrobiła schowek. „[…] myśmy się do wojny przygotowywali. Zboże się zakopało na przykład w pojemnikach, beczkach, świnie się biło i suszyło mięso, po wysuszeniu wieszało się na strychu”. Skrytka znajdowała się w tzw. sąsieku:
„Stodoła składała się z trzech części – pośrodku klepisko, na którym się młóciło zboże, cepem, po bokach były sąsieki, w których było siano, słoma. Pod sianem, słomą, była z desek zrobiona skrytka – przydała się dla nich, na noc mogli tam pójść. Wejście było od zewnętrznej strony, ale jak deski od góry były prowadzone, obite, na dole były oderwane z gwoździ, więc dwie deski się rozchylały, tworzyły trójkąt i to właśnie było wejście. Jak weszli, te deski zasunęli. Jeszcze dla zamaskowania przed wejściem był stos cegieł”.
Róża z ojcem co jakiś czas dla bezpieczeństwa przenosili się w inne miejsce. „[…] najbardziej się bała mama. […] jak tylko psy zaszczekały, to mama drżała jak liść […] pewnego razu, po opuszczeniu naszego gospodarstwa, wróciła tylko Rachela. Stary Birenbaum nie wrócił. Nie wiemy, co się z nim stało”.
Pomoc dla Józefa Jassa
Jeszcze przed wojną Galasowie znali rodzinę Jass z Nadarzyna. Handlowali owocami. „[…] we wsi kupowali sad… owoce na drzewach, na wiosnę najczęściej. Kiedy już zawiązki owoców były, gospodarz miał robotę w polu, sprzedawał na »pniu«. Jassowie u Woźniaków – to najbogatszy gospodarz we wsi, jedyny, który miał sad – instalowali sobie szałas na okres do zbiorów”. Jeden z synów rodziny Jass chodził do szkoły z jednym z braci Galasów, Kazimierzem.
„Józiek na niego mówiliśmy. […] zaglądał do nas. Miał dobre papiery, miał znajomości, w lesie gajowy go zatrudniał przy wyrębie czy przy odnowieniu lasu. Był obrotny i dawał sobie świetnie radę. […] Wpadła Jassowi Rachela w oko. I on wpadł jej chyba w oko, bo coraz częściej zaczął do nas zaglądać. Wiedzieliśmy, że mają się ku sobie”.
Pan Galas nie pamięta rozstania z ocalałymi. Jego wspomnienie zastępuje zdjęcie, które przechowało się w rodzinie. „[…] moment pożegnania, obydwoje są na drodze w pobliżu naszej zagrody. Z walizkami. Widzę nasze gospodarstwo w tle. I brzózki. Drzewa brzozowe stojące przy drodze. Droga gruntowa, w tej chwili tam jest asfalt”.
Losy ratujących i ratowanych po wojnie
Ukrywani wyjechali na Dolny Śląsk, do miejscowości Niemcza. Pobrali się, założyli sklep. „Zaprosili mnie i kuzynów Czajków – Witolda […]. Byliśmy u nich kilka dni. Za jakiś czas jeszcze raz zaprosili – Witold pojechał, […] poznał dziewczynę, ożenił się i tam zamieszkał”.
W latach 50. XX w. Józef i Rachela Jassowie razem z dwuletnim synkiem wyemigrowali do Izraela. „Przysyłali owoce południowe na święta. Korespondencję nawiązali Czajkowie […] i ten kontakt utrzymywali dłuższy czas”. W następnych latach urodził im się jeszcze jeden syn.
Spotkanie po latach
W 2015 r. kontat między Jassami a Galasami został odnowiony: „Pan Zalewski powiedział do mnie tak: »Będą w Warszawie i chcą się z Tobą spotkać«. Spotkaliśmy się w hotelu »MDM«, […] zawiozłem ich na Strzeniówkę. […] pokazałem jeszcze raz ten dom. […] jest dobudowany, ale ta część, w której się oni przechowywali, stoi do tej pory. Stodoły nie ma”.