Relacja Lily Fuchsberg o jej przybranych rodzicach, Grzegorczykach
Helena Olga Grzegorczyk, ur. 9.12.1918 r., zm. 23.03.1985 r.
Władysław Grzegorczyk, ur. 25.12.1905 r., zm. 7.06.1981 r.
O bohaterstwie moich rodziców powinnam napisać książkę. Postaram się w tym szkicu opisać ich głęboki humanizm w czasie wojny i przez całe ich życie.
Dowiedziałam się, że jestem Żydówką, jak skończyłam 6 lat. Sąsiadka wrzasnęła do mamy : „wychowujesz żydowskie dziecko, a Żydzi zabili Chrystusa!“. Mama tylko powiedziała: „ ta dewotka pójdzie za to do piekła, a jak tato wróci z pracy, wszystko Ci wytłumaczymy”.
Tato najpierw mi powiedział, że mnie wybrał, bo byłam piękna, a co do Żydów dodał, że jego najlepsi koledzy byli i są Żydami, i Chrystus też!
Kiedy Niemcy wkroczyli do Borysławia, zrobili getto i kazali wydawać Żydów. Tato wtedy zadeklarował, że żaden Niemiec nie będzie mu dyktował bezprawia! Schowali zaraz ich sąsiadkę Paulinę Silberberg i jej 2-letnią siostrzenicę.
Mama była z Drohobycza i jej ulubionym nauczycielem był Bruno Schulz, i często później słyszałam od niej: „co za pech, że nie mogłam go ukryć". Strych w naszym domu był mały, ale stale ktoś nowy tam się krył. Tato wyciągnął z getta chorą siostrę męża Pauliny, bo Ignac płakał, że mu Lola umrze.
Mnie wzięli, jak miałam kilka tygodni, bo moi prawdziwi rodzice chcieli dołączyć do partyzantów. Zostałam ochrzczona i zapisana w metryce jako ich własne dziecko.
Potem doszła do kryjówki moja 11-letnia siostra Minka, którą przyprowadził nasz brat Alex, a sam poszedł do partyzantów. Miał 13 lat i nigdy nie wrócił, a nasi rodzice zostali zadenuncjowani i rozstrzelani kilka dni później.
Pamiętam dokładnie ten dzień [opowiadania ojca], ale jako 6-letnie dziecko nie bardzo zdawałam sobie sprawę w tamtym momencie z rodzinnej tragedii. Byłam jedynaczką i ucieszyłam się, że mam siostrę i ją kiedyś poznam.
Siostry nie pamiętałam, bo była w kryjówce i po wojnie postanowiła pojechać do Izraela. Przejechała przez zrujnowaną Europę mając 14 lat i kiedy dotarła do Izraela, czekały na nią nowe wojny. Żyje od tej pory w kibucu Gan Shemuel, ma 4 córki i 10 wnuków.
Zapadł wieczór, a tato opowiadał dalej: „kryjówka była już za ciasna i zrobiono nową w domu Silberbergów, a tam wzięli bogatą rodzinę Blumów, żeby móc dać schronienie biednym”. Pieniądze pomogły w szukaniu jedzenia, ale groźba denuncjacji groziła śmiercią nie tylko Żydom, ale też moim nowym rodzicom.
Jak byłam starsza stale ich pytałam: „jak mogliście ukryć tyle ludzi i nikt Was nie wydał?”. Mama wtedy z uśmiechem mówiła, że tato był znany z tego, że jak mu naprawdę ktoś dokuczył, to dostał takie lanie, że się nie pozbierał przez klika dni. Ale to nie zawsze wystarczyło.
Kiedy miałam rok, ktoś doniósł na policje, że jestem żydowskim dzieckiem. Na szczęście był u nas na kwaterze oficer niemiecki, który właśnie bawił mnie na kolanach. I to nas uratowało. Innym razem tato musiał zagrozić gadatliwej sąsiadce, że jak mi spadnie włos z głowy, to jej dzieciom spadną głowy.
W czasie trzyletniego pobytu w kryjówce, gdzie rodzice skryli 18 osób, nie brakowało perypetii, groźnych incydentów i przeróżnych sytuacji, o których mi opowiadali uratowani przyjaciele dumni z rodziców. „Twój tato, żeby nas żywić, kradł Niemcom ropę naftową, a raz nawet im ukradł krowę!”.
Zostałam oficjalnie zaadoptowana mając 7 lat, ale tato i mama zawsze mi przypominali moją rodzinę i co roku na święto zmarłych na cmentarzu paliliśmy świeczkę za moich rodziców i za brata.
Medal dla Sprawiedliwych i sadzenie drzewka w Yad Vashem było wielkim przeżyciem dla rodziców. Większość uratowanych przez nich ludzi osiedliło się w Izraelu i przyjęło ich z miłością i honorami, ale najpiękniejsze ich wspomnienia z Izraela, to były kilkakrotne wakacje u mojej siostry i jej męża w kibucu.
Ich córki były dla moich rodziców kochającymi wnuczkami. Do moich najszczęśliwszych wspomnień poza dzieciństwem należą częste pobyty rodziców w Paryżu, gdzie żyję od 1969 roku.
Kiedy urodziłam córkę, pierwsze jej kąpiele robiła moja mama, a tato, gdy zobaczył moją Natalię, wykrzyknął: „zobacz jak ona jest do mnie podobna!”. Potem uczył mojego syna Dawida polskich tańców i piosenek. Moje dzieci uwielbiały swoich polskich dziadków i z dumą pokazują medal Yad Vashem, który jest ich najcenniejszym spadkiem.