Dobrze, że są tacy ludzie... - ks. Roman Indrzejczyk
Wojnę i okupację niemiecką przeżyłem w Żychlinie koło Kutna jako mały chłopiec. Ocierałem się o przerażenie ludzi, bezradność, cierpienie, poniżenie, prześladowanie, krzywdę... Widziałem też getto – czułem wielką niesprawiedliwość wyrządzaną tym ludziom, zamkniętym, odgrodzonym od ,,naszego” świata. Świata przecież i tak bardzo ograniczonego przemocą i okrucieństwem surowych, bezwzględnych hitlerowskich rządów.
Wiem, że niektórzy z nas próbowali coś robić, aby dać trochę pomocy i nadziei albo przynajmniej okazać życzliwość i solidarność, ale zawsze czynili to naznaczeni wielkim strachem. Strach był wtedy powszechny, bo ,,oni” – okupanci – mogli zrobić wszystko, co najgorsze.
Nie pamiętam dokładnie, kiedy to było, ale na pewno przed likwidacją getta: jeden z moich rówieśników, Stasiek, opowiadał, że jutro będzie w mieście ,,wywózka”, „będą wywozić z getta Żydów”, a jego ojciec będzie musiał w tym uczestniczyć.
Nie do końca rozumiałem tę informację, ale mój tata powiedział wtedy: ,,Nie musi, człowiek dorosły nie musi robić tego, co złe, nawet gdy mu każą. (...) Trzeba pomagać, trzeba bronić krzywdzonych, a nie uczestniczyć w czynieniu krzywdy”. Zrozumiałem, że mój tata wtedy mówił o czymś bardzo trudnym, ale pamiętam to do dziś jako wyrocznię. To ,,nie musi”, ,,nie powinien czynić zła”, ,,powinien ocalać, pomagać krzywdzonym” jest ważniejsze niż wszelki strach i egoizm. W moim małym sercu pozostała ta świadomość, że tylko taki człowiek zasługuje na szacunek i uznanie. Domyślałem się, że taka postawa rzadko się zdarza... .
I dlatego każdą pomoc okazywaną przez jakiegokolwiek człowieka innym ludziom w trudnych czasach traktuję z wielkim szacunkiem jako stary, doświadczony człowiek, który poznał wiele różnych ludzkich zachowań, ale równocześnie jako małe dziecko, które uwierzyło i zapamiętało, że tak powinien zachować się każdy zwykły, normalny człowiek.
To prawda, wszelkie dobro, każde poświęcenie, każdy szlachetny uczynek Bóg dostrzega i wynagradza, ale zauważanie i pokazywanie światu pięknych ludzkich zachowań jest konieczne. Potrzebne jest wpisywanie takich ludzi na karty historii złotymi zgłoskami. Wspominanie, zachowywanie we wdzięcznej pamięci, nagradzanie i odznaczanie takich osób jest nie tylko naszą powinnością i wypełnianiem sprawiedliwości – jest to zawsze tworzenie wizerunku człowieka godnego, będącego wzorem i nadzieją dla świata (bo verba docent, exempla trahunt – słowa tylko uczą, ale naprawdę pociągają przykłady). Cieszymy się i chlubimy tym, że wśród nas są ludzie godni najwyższego szacunku za odważne czynienie dobra, za wspaniałe ludzkie zachowania. Bo przecież wiemy, że takie postawy nie są niestety powszechne, a zło zbyt często zakrada się do ludzkich serc i paraliżuje dobre myśli oraz szlachetne uczucia.
Razem z tymi, którzy doświadczyli pomocy innych, z wielkim uznaniem chylę czoła przed tymi, którzy tę pomoc nieśli. Przeżywam radość i łączę się z tymi wszystkimi, którzy ciągle wierzą, że — mimo iż „świat po dawnemu miesza odrobinę dobra z całą beczką zła” – to jednak nie zginie, bo ta „odrobina dobra”, tych niewielu dobrych ludzi uratuje i ocali świat, w którym żyjemy.
Pragnę pogratulować tym, którzy zostali uhonorowani odznaczeniami, a także wszystkim bezimiennym dobrym ludziom, którzy jeszcze gdzieś istnieją, ale nie zostali dotychczas zapamiętani i nie byli uhonorowani.
Ze wstępu do albumu Polacy ratujący Żydów w czasie Zagłady – Przywracanie pamięci, Łódź 2009.