Zepchnięci poza margines - prof. Jan Grabowski
Już w październiku 1939 r. Żydom zakazano korzystania z przestrzeni publicznej – zakazano im wstępu do kawiarń, restauracji i niektórych sklepów. W lutym 1940 r. zabroniono Żydom korzystać z kolei oraz z innych środków komunikacji publicznej dostępnych dla “Aryjczyków” – jak określano w ówczesnej terminologii ludność nieżydowską. Z czasem na ulicach Warszawy pojawił się nawet tramwaj z gwiazdą Dawida i napisem “nur für Juden”. Jeszcze jesienią 1939 r. nakazano Żydom kłaniać się spotkanym na ulicy Niemcom i ustępować im z drogi – schodząc z chodnika. Niebawem wprowadzono przymus pracy, który objął Żydów między 14 i 60 rokiem życia. Od tej pory stałym elementem okupacyjnego pejzażu stały się kolumny Żydów, pędzonych pod nadzorem do ciężkich prac publicznych. Władze niemieckie przystąpił również do zakrojonego na wielką skalę rabunku własności żydowskiej, zaczynając od objęcia zarządem komisarycznym żydowskich przedsiębiorstw oraz – nieco później – żydowskich nieruchomości. W styczniu 1940 r. surowymi restrykcjami objęto żydowskie oszczędności w bankach oraz zaczęto rejestrować wszystkie kosztowności osobiste należące do Żydów. Odmowa zgłoszenia pociągała za sobą surowe kary - z czasem nawet karę śmierci. 1 grudnia 1939 r. wprowadzono w życie najbardziej chyba widoczny znak odseparowania Żydów – opaskę z gwiazdą Dawida, którą musieli nosić na prawym przedramieniu wszyscy Żydzi powyżej 12 roku życia. Warto dodać, że niemiecka definicja “żydowskości” była niezbywalna, gdyż opierała się na pochodzeniu, a nie – jak dotąd – na wyznaniu. Przed końcem grudnia 1939 r. Żydom-emerytom wstrzymano wypłatę świadczeń emerytalnych, a wszystkim – odmówiono świadczeń chorobowych oraz pomocy lekarskiej. Równocześnie zróżnicowano system racjonowania żywności – Żydom wydano kartki ze znacznie zmniejszonymi (w stosunku do Polaków) przydziałami. Obok tego wydano cały szereg rozporządzeń nękających, pozbawionych jakiejkolwiek logiki fiskalnej bądź gospodarczej, a których celem było dalsze złamanie morale polskich Żydów (np. wprowadzony w dniu 26 października 1939 r. zakaz uboju rytualnego).
Fizyczne rozdzielenie Polaków i Żydów pogłębiało się z miesiąca na miesiąc. Od wiosny 1940 r. wprowadzono różnice w obowiązujących godzinach policyjnych: Żydom wolno było przebywać na ulicach krócej niż Polakom. 13 września 1940 r. Gubernator Generalny wydał tzw. Pierwsze Rozporządzenie dotyczące ograniczenia praw pobytu na terenie Generalnej Guberni (Verordnung über Aufenthaltsbeschränkungen im Generalgouvernement), które stanowiło wstęp do zamknięcia ludności żydowskiej w gettach. W lecie 1940 r. w Warszawie przystąpiono do urządzania zamkniętej dzielnicy żydowskiej, którą w połowie listopada otoczono wysokim murem. Odciął on na dobre polską i żydowską część miasta. W getcie warszawskim znalazło się ponad 400 tys. Żydów. Podobne getta powstały w innych miastach okupowanej Polski. Niektóre z nich nie były co prawda otoczone murami, ale w wypadku większych skupisk żydowskich izolacja była zupełna. Nad ruchem ludności czuwała policja niemiecka, polska policja granatowa oraz specjalnie utworzona policja żydowska. Przepustki wydawano niechętnie, a z czasem prawie całkowicie uniemożliwiono Żydom opuszczanie “dzielnic zamkniętych”. Równocześnie władze niemieckie rozpoczęły ofensywę propagandową, której celem było pogłębienie istniejących i wcześniej animozji i wzmocnienie antysemickich uprzedzeń. Utworzenie gett tłumaczono jako zapobiegawczy środek higieniczny mający na celu ochronę polskiej ludności przed zgubnymi skutkami szalejącego wśród Żydów tyfusu. Plakaty, artykuły w pismach gadzinowych oraz specjalne wystawy wędrowne miały przekonać Polaków, że Żydzi są prawdziwymi sprawcami wojny światowej, jak również, że są odpowiedzialni za rozwój światowego bolszewizmu. Wtórując kampaniom nienawiści prowadzonym przed wojną przez endecję, Niemcy przekonywali Polaków, że usunięcie Żydów z handlu, przemysłu i z wolnych zawodów otworzyło “ludności aryjskiej” drogę do bezprecedensowego awansu społecznego. Cynizm propagandy niemieckiej był oczywisty; środki – prymitywne, lecz dla wielu argumenty te miały pewną siłę przekonywania.
Sytuacja zamkniętych w gettach Żydów pogarszała się bezustannie. 29 kwietnia 1941 r. ukazało się drugie rozporządzenie “o prawie pobytu”, tym razem desygnujące getta jako jedyne, dopuszczane prawem miejsce zamieszkania dla Żydów. Ludwig Fischer, szef Dystryktu Warszawskiego również wydał własne rozporządzenia, nakładające dalsze ograniczenia na ludność żydowską. Żądanie zaostrzenia przepisów antyżydowskich wysunął również dr Hagen, lekarz odpowiedzialny za warunki sanitarno-epidemiologiczne w gettach. 7 lipca 1941 r. pisał do gubernatora Fischera: “Każdy, kto opuszcza dzielnicę żydowską, powinien podlegać karze chłosty, a jeżeli ma przy sobie zasoby finansowe – również grzywnie. Włóczęgów Żydów powinno się rozstrzeliwać”. 15 października 1941 r. Hans Frank wydał trzecią “Proklamację o ograniczeniu prawa pobytu”, która wprowadziła karę śmierci dla Żydów złapanych poza gettem, bez opaski i bez przepustki. Chcąc zniechęcić i zastraszyć Polaków, karę śmierci wprowadzono również dla ludzi ukrywających Żydów. Niemcy przyjęli przy tym zasadę odpowiedzialności zbiorowej – nierzadko za ukrywanie Żydów ponosili odpowiedzialność nie tylko gospodarze, ale również ich sąsiedzi, których Niemcy oskarżali o brak odpowiedniej czujności. Zagadnienie pomocy nabrało ogromnego znaczenia w lecie 1942 r., kiedy hitlerowcy przystąpili do planowej eksterminacji ludności żydowskiej. Z setek likwidowanych gett na “aryjską stronę” zbiegły dziesiątki tysięcy żydowskich rozbitków, szukających ratunku wśród Polaków. W wielu wypadkach ludzie wynurzający się po latach izolacji, głodu, chorób i codziennego terroru, nie mieli pojęcia o warunkach panujących w okupowanej Polsce. Na domiar złego wielu Żydów mówiło po polsku z ciężkim żydowskim akcentem albo wręcz nie mówiło po polsku wcale. Znalezienie kryjówki było wobec tego rzeczą niezwykle trudną. Ryzyko pogłębiał fakt, że ludzie ukrywający Żydów musieli się liczyć z brakiem zrozumienia lub nawet z denuncjacją ze strony sąsiadów. Istniejące uprzedzenia oraz propaganda wroga nie pozostawały bez skutku. A i w podziemiu zdania na temat pomocy Żydom były podzielone. “Propaganda Centralna”, podziemne pismo nacjonalistów spod znaku NSZ, nie przebierało w słowach. Na przełomie lat 1942/43 pisali oni: “Należy napiętnować tych, którzy chcą ukrywać między sobą Żydów i ogłosić ich zdrajcami sprawy polskiej. Gdyż każdy prawy Polak wie, że w odrodzonej Polsce tak dla Niemca jak i dla Żyda miejsca nie ma”.
W takiej sytuacji ratowanie Żydów w okupowanej Polsce stało się zajęciem wyjątkowo niebezpiecznym – z pewnością bardziej niebezpiecznym od “zwykłej” konspiracji, w stosunku do której nastawienie społeczeństwa było przecież jednoznacznie pozytywne. Tym większy szacunek winni jesteśmy ludziom, którzy w tych strasznych czasach i w tych warunkach gotowi byli codziennie, i przez lata, ryzykować własnym życiem, aby ocalić życie swych bliźnich.
Ze wstępu do albumu Polacy ratujacy Żydów w czasie Zagłady – Przywracanie pamięci, Łódź 2009.