Rodzina Fedorów i Mosingiewiczów

powiększ mapę

„Zwykła, ludzka solidarność” – historia rodziny Fedorów i Mosingiewiczów

Żydowska rodzina Korców mieszkała przed wojną w Borysławiu k. Drohobycza. W 1928 r. opuścili rodzinną miejscowość i przenieśli się do Warszawy. Tam zastał ich wybuch II wojny światowej. Obawiając się Niemców oraz ich działań, szybko zdecydowali o wyjeździe ze stolicy i powrocie do Borysławia, który wówczas znajdował się pod kontrolą wojsk radzieckich. Olga Korec, absolwentka szkoły średniej, pracując tam w lokalnym szpitalu, zaprzyjaźniła się z Joanną Fedorów-Mosingiewicz oraz jej siostrą Ewą – członkinią organizacji konspiracyjnej. Rodzina prowadziła względnie spokojne życie, aż do wybuchu wojny niemiecko-radzieckiej i zajęcia tych terenów przez Niemców.

Żydzi zostali zmuszeni do zamieszkania w getcie. Olga i jej ojciec Józef otrzymali nakaz pracy przymusowej w przedsiębiorstwie zajmującym się wydobyciem ropy. Rozalia, matka Olgi, oraz jej młodsza siostra Irena nie dostały przydziału do pracy, przez co nie posiadały ochrony na wypadek wywózki z getta.

W sierpniu 1942 r., kiedy Niemcy rozpoczęli akcję deportacyjną Żydów z getta w Borysławiu do obozu zagłady w Bełżcu, Olga wyprowadziła matkę i siostrę z dzielnicy zamkniętej. Udała się z nimi do gospodarstwa rodziny Fedorów. W domu mieszkali wówczas: Aniela – seniorka rodu, jej trzy córki: Ewa, Maria i Joanna wraz z mężem Edwardem Mosingiewiczem i rocznym synkiem Antonim.

Fedorowie bez zbędnych pytań przygarnęli Rozalię oraz Irenę i zorganizowali dla nich kryjówkę w szopie. Olga wróciła do getta. Choć ukrywane zachowywały wszystkie środki ostrożności, jeden z sąsiadów zauważył ich obecność i doniósł o niej Niemcom. Wkrótce do domu przybyli niemieccy żandarmi.

„Przyszli esesmani do nas do domu, a mój ojciec trzymał mnie takiego małego na rękach. Jeden esesman, oficer młody, powiedział: jak znajdziemy jakichś Żydów u was, to wszyscy pod ścianę pójdą, no i mój ojciec zemdlał” – relacjonuje Antoni. Niemcy przeprowadzili rewizję, ale nie znaleźli ukrywających się kobiet.

Rozalia i Irena pozostały u Fedorów aż do zakończenia „akcji” w getcie. W tym czasie rodzina opiekowała się nimi, przynosiła żywność i podnosiła na duchu. Po kilku dniach kobiety wróciły do getta, ryzyko związane z dalszym ukrywaniem stało się bardzo duże.

Po jakimś czasie cała rodzina Korców trafiła do obozu pracy. Kiedy panujące w nim warunki znacząco się pogorszyły, Korcowie podjęli udaną próbę przedostania się na tzw. aryjską stronę. Najpierw wydostały się Rozalia z Ireną, a następnie Olga i Józef. Ewa Fedorów znów pomogła – znalazła miejsce w Borysławiu, gdzie mogli się schronić. Kryjówkę zorganizowano na strychu jednego z domów. Właściciel zgodził się im pomagać, ale za opłatą. Korcowie dysponowali jeszcze środkami finansowymi, mogli częściowo opłacić ukrywanie. W ukryciu spędzili cztery miesiące, do czasu wkroczenia Armii Czerwonej.

Ewa Fedorów wspierała ich w tym czasie, przynosząc żywność oraz odzież, pieniądze i najnowsze informacje. Dziewczyna była ich pośrednikiem ze światem zewnętrznym. W ukryciu Irena Korec prowadziła pamiętnik, w którym opisywała okupacyjne doświadczenia całej rodziny i pomoc doznawaną m.in. od Fedorów.

Po zakończeniu II wojny światowej Korcowie wyemigrowali do Kanady. Olga została nauczycielką, uczyła m.in. o Zagładzie. Pozostali w kontakcie listownym z rodzinami Fedorów i Mosingiewiczów. Antoni Mosingiewicz spotkał się z Ireną i Olgą w Warszawie. 12 marca 2013 r. członkowie rodzin Fedorów i Mosingiewiczów zostali odznaczeni tytułem Sprawiedliwych wśród Narodów Świata.

Antoni Mosingiewicz tłumaczył motywację członków rodziny do udzielania pomocy: „Czym się moja rodzina kierowała, nie wiem. Ryzykowali dużo, taka jest prawda. Zwykła, ludzka solidarność. Po prostu byli znajomi Żydzi, którzy się znaleźli w trudnej sytuacji po wkroczeniu Niemców i trzeba było pomagać i pomagali”.

Bibliografia

  • Łukasz Kamiński, Wywiad z Antonim Mosingiewiczem, Warszawa 12.12.2015