„Przez cały okres wojny przewinęło się przez nasz dom około 50 osób, które dłużej lub krócej mieszkały z nami lub uzyskiwały doraźną pomoc. […] większość stanowili Żydzi. […] Byli też Polacy poszukiwani przez gestapo”, wspominała Ewelina Lipko-Lipczyńska swój dom rodzinny, który w czasie II wojny światowej nazywano „Pensjonatem Papy Szymańskiego”. W skrócie PPS.
„Duży dom o dwóch kondygnacjach i wielu obszernych pokojach wypełniony był ludźmi, z których każdy topił tu smutek jak ja, znajdował radę i pomoc, a wielu korzystało nawet z materialnej opieki”, opisywała dom Szymańskich Anna Bayer-Dratwerowa, która podczas wojny znalazła tam schronienie.
Dom Szymańskich w Ostrowcu
Szymańscy – Jan i jego córki, Ewelina, Wanda, Halina i Danuta – mieszkali przy ulicy Polnej w Ostrowcu – wówczas w woj. Kieleckim, dziś Świętokrzyskim. Matka dziewczynek, Wiktoria Eleonora zmarła przedwcześnie, w 1930 roku. Jan (1881–1960) był nauczycielem, czynnym członkiem Polskiej Partii Socjalistycznej, organizatorem spółdzielczości w Kieleckiem. Podczas wojny, jako aktywny działacz konspiracyjny, dzięki kontaktom w Magistracie, załatwiał podopiecznym „aryjskie papiery”, niektórym pracę – w szpitalu, w sklepie warzywnym, w sklepach „Społem”.
„Utrzymywaliśmy się z gospodarstwa, z uprawy dużego ogrodu i kawałka pola. Działalność nasza prowadzona była bezinteresownie, nigdy od nikogo nie braliśmy żadnych pieniędzy, żadnej zapłaty”, zapisała po latach Ewelina Lipko-Lipczyńska.
Ewa Lipko-Lipczyńska, prawdziwy człowiek
Ewelina, nazywana Ewą, którą wojna rozdzieliła z mężem Henrykiem, od października 1939 r. przebywała z córką Wiktorią w domu rodzinnym. Należała do Związku Niezależnej Młodzieży Socjalistycznej, była aktywistką WRN, utrzymywała kontakty z PPS. Na Polnej współorganizowała pomoc zagrożonym, tajne komplety, brała udział w wydawaniu tajnych pism „Robotnik”, „O lepsze jutro”.
„To bardzo ciekawa osoba – to prawdziwy człowiek”, usłyszała Anna Bayer-Dratwerowa, kiedy w lutym 1943 r. koleżanka przedstawiła jej Ewę na warszawskiej ulicy. „[…] napisała piękny wiersz, w którym powtarza się refren: W Kaplicy Sykstyńskiej leży nagi trup Żyda”.
Ratowani od śmierci, włóczęgi wbrew woli
Szymańscy załatwili Annie posadę nauczycielki w Ćmielowie niedaleko Ostrowca. Spędziła u nich jeszcze – dokształcając się – jedną noc. Wśród lokatorów był ukrywający się aktor, ale też naukowiec z dwoma doktoratami, Dobiesław Damięcki i jego żona, aktorka, Irena Górska. Dobiesław razem z Wandą, siostrą Ewy, uczyli Annę matematyki. „Wanda przygotowała nam na wzmocnienie ajerkoniak […], a Damian [pseudonim Dobiesława – red.] Damięcki na zakończenie naszych wspólnych trudów powiedział: «Teraz zaśpiewam wam arię z Króla Włóczęgów»”.
„We wspomnieniu pieśń przez niego odśpiewana wydaje mi się najpiękniejsza z pośród tych, jakie słyszałam i [...] uzmysłowiłam sobie, że i on, i ja – […] ratowani od śmierci »nosiciele kaganka oświaty«, włóczęgi wbrew woli, tu, w tym pięknym Domu na Wzgórzu, znaleźliśmy chwilę wytchnienia”.
Szymańscy dali wytchnienie wielu innym. Ewa wyprowadziła z ostrowieckiego getta kilka osób, wśród nich szkolne koleżanki Różę Rosenman, Celę Szotland-Gurfinkiel (Stefanię Kowalską) z córką, Różę Szotland z matką. Do domu ojca przewiozła znajome z getta warszawskiego – Cecylię Lewicką z córką, Marię Karaś z matką, Stefanię Dromiewicz.
U Szymańskich schronienie znalazł także krytyk i reżyser teatralny Andrzej Wróblewski z żoną Wandą i maleńkim synem. Wróblewski włączył się czynnie w działalność konspiracyjną. „Był wzorem odwagi. Ta jego odwaga i znajomość języka niemieckiego pomogły w wielu trudnych akcjach ratowania ludzi”, wspominała Ewa Lipko-Lipczyńska.
Pensjonat Papy Szymańskiego
„Przez cały okres wojny przewinęło się przez nasz dom około 50 osób, które dłużej lub krócej mieszkały z nami lub uzyskiwały doraźną pomoc. […] większość stanowili Żydzi. […] Byli też Polacy, poszukiwani przez gestapo”, wspominała Ewa, sama zdumiona szczęściem, które mieli. „[…] to nie mogło dziać się przez długich 5 lat pod bokiem sztabu niemieckiego w domu Bornów, obok koszar zapełnionych niemieckimi żołnierzami, na oczach sąsiadów, mieszkańców Polnej, Iłżecckiej, Browarnej!”.
„Chciałam ratować ludzi, a wobec tego, że Żydzi byli najbardziej zagrożeni – ratowałam Żydów. Akcja ta powiodła się także dlatego, że nasi sąsiedzi, którzy niewątpliwie wiedzieli o tym, co robimy, odnosili się z szacunkiem i miłością do mych rodziców i – milczeli. Pensjonat Papy Szymańskiego był więc tabu”.
Wtajemniczeni wiedzieli, że nazwa nawiązuje do skrótu PPS. „Dodatkową ochroną naszego domu była stacja meteorologiczna, widoczna z ulicy. Ojciec mój przez wiele lat prowadził ją dla Instytutu Meteorologii, co kontynuował przez cały okres wojny. Stacja stwarzała pozory, że dom jest w gestii Niemców. Może to uchroniło nas przed łapankami i rewizjami?”.
Ewa i Wanda niosą pomoc, nawet w sytuacjach bez wyjścia
Z Różą Rosenman (Szoszana Wachholder) Ewa chodziła do szkoły, potem studiowały w Warszawie – nie utrzymywały kontaktów. Po wybuchu wojny Róża wróciła do rodzinnego miasta, gdzie znalazła się w getcie. Tam odszukała ją Ewa, zabrała do „Pensjonatu Papy Szymańskiego” a dzięki szwagrowi, panu Kryczyńskiemu – muzułmaninowi – wyposażyła w papiery muzułmanki Zinaidy Piekarczyk. Z nowymi dokumentami Szymańscy wysłali Różę do pracy w domu warszawskiego lekarza, dra Śmigóry.
„Po denuncjacji spędziła rok na Pawiaku, w celi szwaczek, ale znowu udało się ją uratować”, zapisał Edward Rostal w relacji zamieszczonej w „Ten jest z ojczyzny mojej”.
W marcu 1943 r. siostry Szymańskie razem z mężem Wandy znalazły mieszkanie dla Cyrli Rakocz i jej dwóch synków. „[…] byłam im zupełnie obca”, pisała po wojnie Cyrla. Nawet w sytuacjach „bez wyjścia” mogła liczyć na ich pomoc, wielokrotnie wzywała na ratunek telefonicznie. „Gdy w pewnym wypadku nie byli mi w stanie pomóc osobiście zwrócili się do podziemnej organizacji skąd wysłano listy z pogróżkami do moich prześladowców co mnie uratowało”.
Cela Szotland-Gurfinkiel (Stefania Kowalska) przyjaźniła się z Wandą od gimnazjum. Podczas likwidacji ostrowieckiego getta przekazała dwuletnią córkę przyjaciółce a sama na wyrobionych przez Ewę „aryjskich” papierach wyjechała z miasta. „Cela […] ukrywała się w mieszkaniu siostry w Warszawie (ul. Stalowa)”, wspominała Ewa, „zaś jej mała córeczka, trzyletnia Teresa była u nas”. Ktoś jednak rozpoznał dziewczynkę i w okolicy zaczęło się o niej mówić. Ewa natychmiast uciekła z Teresą i swoją córką z Ostrowca na Podhale. W ostatnich miesiącach wojny mała Teresa i jej ciotka Róża Szotland znalazły schronienie u zakonnic.
W drodze powrotnej do Ostrowca, w Kielcach, Ewa padła ofiarą łapanki. „Rozdzielono mnie wtedy z dzieckiem. Córką moją zaopiekowali się wtedy obcy ludzie. Mnie przydzielono do kopania rowów – okopów pod Opatowem, gdzie przebywałam w różnych miejscach ponad 2 tygodnie. Stamtąd udało mi się zbiec”. Odnalazła córkę, razem wróciły do rodziny.
Powrót na studia, praca w szkole
Po wojnie Ewa organizowała z ojcem „klasy przyśpieszone” dla opóźnionych w nauce wskutek wojny. Uczyła języka polskiego, wróciła na studia na Wydziale Filozofii Uniwersytetu Jagiellońskiego, działała w kulturze. Po śmierci Jana Szymańskiego w 1963 r. przeprowadziła się do Warszawy, gdzie podjęła pracę w w XXXIV Liceum im. gen. Karola Świerczewskiego – Waltera (od 1991 r. im. Miguela de Cervantesa) na Mokotowie.
Sprawiedliwa wśród Narodów Świata
W 1966 r. odwiedziła Izrael na zaproszenie Róży Rosenman, staraniom której otrzymała tytuł Sprawiedliwej wśród Narodów Świata. 30 lipca zasadziła drzewko w Yad Vashem w Jerozolimie. „Jest to jedyne odznaczenie, jakie otrzymałam. Odznaczenie, z którego jestem dumna”, zapisała. Podczas pobytu w Izraelu napisała wiersz, który zadedykowała córce Róży, Ednie, oraz wszystkim dzieciom urodzonym w Izraelu. „[…] jesteś radosna u siebie/ Jak wszystkie dzieci wolne od poniżenia”, zwracała się do nich.
Wyjazd w marcu ’68
Kiedy w roku 1968 r. komunistyczne władze Polski rozpętały kampanię antysemicką, publicznie protestowała przeciwko cenzurze i nagonce na Żydów, za co usunięto ją z pracy. „[…] mój pobyt w Izraelu, dyplom Yad Vashem i moja postawa nauczycielki języka polskiego w okresie nasilonego antysemityzmu przyczyniły się do utraty pracy a dzieci moje miały zamkniętą drogę do studiów”. Postanowiła wyjechać:
„[…] wraz z ostatnimi Żydami Polskimi, wśród których znajdowało się wielu moich uczniów. [...] Po zrzeczeniu się obywatelstwa polskiego pozwolono mi opuścić kraj”.
W 1969 r. zamieszkała w Szwecji. W Sztokholmie żyła z rodziną w otoczeniu przyjaciół i wychowanków.
26 czerwca 1966 r. Instytut Yad Vashem w Jerozolimie uhonorował Ewelinę Lipko-Lipczyńską tytułem Sprawiedliwej wśród Narodów Świata. W 1996 r. otrzymała także Honorowe Obywatelstwo Państwa Izrael.