Krzysztof Dąbowski z rodziną mieszkał na kolonii Długołęka w pobliżu Knyszyna pod Białymstokiem. Miał siedmioro dzieci, a jego żona ciężko chorowała.
Od jesieni 1942 roku Dąbowski z pomocą córki Heleny ukrywał w swoim gospodarstwie siedmioro Żydów. Byli to: Ber Słodki (lat 60) z żoną Frumą, rabin Abram Krawiec (lat ok. 27) z ciężarną żoną Szoszą, Gerson Krawiec z żoną Jentą i pięcioletnim synem Szmuelem. Razem z kilkudziesięcioma innymi osobami uciekli oni z pociągu, którym Niemcy przewozili knyszyńskich Żydów do getta w Białymstoku.
Już po zakończeniu wojny, w maju 1945 roku, w domu Dąbowskich zjawiło się kilku uzbrojonych ludzi, którzy dowiedzieli się, że ukrywali oni w czasie wojny Żydów. Bandyci zażądali złota i dolarów, jakie w ich przekonaniu gospodarze otrzymali od ukrywanych. Gdy niczego nie uzyskali – Dąbowscy nie mieli bowiem żadnych domniemanych skarbów – zamordowali Krzysztofa.
Wszyscy ukrywający się u Dąbowskich przeżyli. Po wojnie opuścili Polskę.