W 1942 r. rozpoczęła się akcja likwidacji gett i masowe wywózki Żydów do obozów zagłady. Tego roku znajomy piekarz przyprowadził do Piwowarskich z Wołowna (powiat Końskie) dwa małżeństwa: Fridbergów i Hendlerów. Początkowo ukrywani Żydzi zamieszkali w domu Piwowarskich.
Wspomina Marian Piwowarski:
„Ale to było niebezpieczne, bo nasz budynek był przy ruchliwej trasie Końskie -Skarżysko, w każdej chwili ktoś mógł wparować. Ojciec wraz z bratem Antonim zaczęli przygotowywać ziemiankę. Ziemianka była usytuowana pod klepiskiem stodoły, wejście było z obory. Zamaskowane. Warunki były dosyć trudne, bo to pomieszczenie miało może 8 m². Łóżka piętrowe, wypełnione siennikami. Cztery osoby mogły się zmieścić”.
Z czasem do ukrywanych dołączyła siostra Dawida Fridberga z pięcioletnim synem, Józiem. Wszyscy mieli fałszywe kenkarty, jednak kryjówkę opuszczali jedynie wieczorami, na chwilę, by odetchnąć świeżym powietrzem.
Marian Piwowarski asystował mamie w noszeniu jedzenia do obory. Miał za zadanie odciągać uwagę ewentualnych ciekawskich. A to sąsiedzi przychodzili skorzystać ze studni, a to własowcy stacjonowali w obejściu i dziwili się, że Stefania Piwowarska gotuje obiad na 20 osób. A to sąsiadka przyszła posłuchać, czy aby ojciec Mariana z kimś w stodole nie gada.
„Na każdym kroku należało się każdego bać. Niestety – nie wierzyć nikomu to była podstawowa zasada konspiracji. Inaczej by się nie przeżyło”.
Guta Fridberg liczyła dni: w ziemiance spędziła ich ponad 1 300.
Wszyscy przeżyli. Po pogromie kieleckim w 1946 r. sześciu ocalałych wyemigrowało z Polski.