Poszukiwania Elo

Publikujemy opowieść przesłaną do Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN przez bp Mieczysława Czajko o pomocy udzielonej przez jego rodzinę mężczyźnie imieniem Elo w Kuźmiczach zimą 1943 roku.

Moi rodzice, Teofila z d. Szynter i Władysław Czajko mieszkali w Kuźmiczach koło Nowogródka. Byli ubogimi ludźmi, mieli tylko 2 ha ziemi. Tata dorabiał jako krawiec i cieśla. Zawód cieśli figurował w jego dowodzie tożsamości. Tata mile wspominał przede wszystkim pracę dla Żydów, budował im m.in. kuczki na Święto Namiotów.

Na początku lat trzydziestych okolice te nawiedziło przebudzenie charyzmatyczne i moi rodzice, dotąd katolicy, zostali zielonoświątkowcami. Na pograniczu Kuźmicz i Boryszyna wybudowano dom modlitwy. Mój tata został zastępcą przełożonego tej wspólnoty.

Kiedy wojsko niemieckie dotarło do Nowogródka na początku lipca 1941 r., w mieście i okolicach rozpoczęły się prześladowania lokalnej społeczności żydowskiej. W grudniu przeprowadzono masowe egzekucje na ok. 5 tys. osób. Pozostałych – ponad tysiąc – umieszczono w getcie. Sprowadzono tam także kolejnych Żydów z sąsiednich miejscowości.

Okoliczni mieszkańcy udawali się na szaber do opuszczonych przez Żydów domów. Przywódcy nowej wspólnoty religijnej postanowili, że każdy kto dołączy do szabrowników, będzie ekskomunikowany. Przeczytali bowiem w Biblii, że jeśli chce się być błogosławionym, trzeba błogosławić naród wybrany. Powoływali się też na wydarzenie pod Aj z Księgi Jozuego. Do narodu wybranego odnosili się z pełną atencją.

Na początku 1943 r., kiedy Niemcy likwidowali getto w Nowogródku, późnym wieczorem do domu moich rodziców przyszedł młody Żyd o imieniu Elo. Mówił, że wyskoczył z samochodu. Prawdopodobnie spędził trochę czasu w lesie. Jego odmrożone stopy były owinięte szmatami. Jak wspominało moje rodzeństwo, mama natychmiast chciała te szmaty zdjąć, ale Elo na to nie pozwolił. Sam opatrywał swoje rany.

Elo został z moja rodziną na całą zimę. Tata wykopał dla niego specjalną kryjówkę – jamę, do której wchodziło się przez szafę w kuchni. Skrytka wykorzystywana była w chwilach szczególnego zagrożenia. Wiosną, Elo, już w nieco lepszej kondycji zdrowotnej, opuścił nasz dom. Bał się o siebie i swych opiekunów.

Po wojnie, w 1946 r. moi rodzice przenieśli się na tzw. ziemie odzyskane. Ja urodziłem się w pociągu, w drodze na zachód.

W 1987 r. po raz pierwszy i na razie ostatni byłem w Kuźmiczach ze swoim synem Szczepanem. Mieszkańcy pokazali nam miejsce, w którym znajdował się dom moich rodziców. Szczególną uwagę zwrócono mi na porośnięty trawą dół – powiedziano mi, że tam rodzice ukrywali Żydów. Ani rodzice, ani rodzeństwo nigdy jednak nie mówili o innych ukrywanych osobach, tylko o Elo.

Mieszkańcy powiedzieli mi również, że po wielu latach do Kuźmicz przyjechał pewien człowiek i dopytywał o moich rodziców, chciał im podziękować za uratowanie życia. Ludzie powiedzieli mu, że nasza rodzina wyjechała tuż po wojnie.

Być może był to właśnie Elo. Być może jego krewni przeczytają to wspomnienie i nasze rodziny odnajdą się. 

Załączam dwa moje wiersze będące wyrazem mej tęsknoty za Elo.

 

 

w ciszy zwykłego mroźnego wieczoru

 

gdy nawet pies zachował dyskrecję

a księżyc nie przemógł ciemności

 

zastukał cichutko w szybę

 

strachem otwarte drzwi

pokropione  krwią modlitwy

a w nich

zalękniony młodzieniec w łachmanach

z odmrożonymi stopami

otulonymi szmatami

 

Elo

zapewne od Eliasza

a może od

Eli Eli

lema sabachthani

z niepewnością prosił o ratunek

 

drewniany dom na chutorze

szafa z drzwiami do kryjówki życia

stały się miastem schronienia

człowieka

bez winy

pewniejszym niż transport śmierci

czy wygrodzona przestrzeń miejsca urodzenia

 

nadeszła wiosna

choć wciąż z barbarzyńcami

z nogami obutymi w nadzieję

wyruszył w dalszą drogę

chciał  zachować życie nie tylko swoje

lecz i szóstki z domu schronienia

 

***

 

prawie na przełomie wieków

mocni słowami pokoleń

wspinali się na wzgórze

nie swego urodzenia

 

granica z karłowatych drzew

wyrosłych w różnych kierunkach

 

nie pozostał kamień na kamieniu

nawet bez profetycznej wyroczni

 

dom drewniany trudem rąk zespolony

zniknął w mgle sąsiedzkich potrzeb

 

z sadu nie pozostało śladu

 

przewodnik nie z nieba

wskazał zarośniętą jamę

jedyny znak miasta schronienia

człowieka

bez winy

 

Elo

zapewne od Eliasza

a może od

Eli Eli

lema sabachthani

przyjechał po latach

szukał dobrych ludzi

nie znalazł

bo daleka ziemia ich przygarnęła

 

zobaczył  tylko jamę schronienia

bez domu

i szafy z drzwiami do życia

 

Elo

nigdy nie spotkany

 

Elohim Elohim

jednak ciebie nie opuścił