Marian Rzędowski: działacz „Felicji”

W Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN chcielibyśmy upamiętniać Żydów, którzy udzielali pomocy innym Żydom podczas Zagłady w okupowanej Polsce. Takich ludzi Instytut Yad Vashem nie honoruje tytułem Sprawiedliwych wśród Narodów Świata, ponieważ z założenia otrzymują go tylko nie-Żydzi. Oni także są Sprawiedliwymi, rozumianymi w szerokim i uniwersalnym znaczeniu tego pojęcia.

Prawdopodobnie latem 1942 r. inżynier Marian Rzędowski i jego matka Gustawa wydostali się z getta warszawskiego. Schronienie znaleźli u dawnych znajomych z Kielc, Maurycego i Felicji Herling-Grudzińskich, którzy w okupowanej Warszawie udzielali pomocy innym ukrywającym się Żydom. Jesienią 1943 r. tworzona z ich własnej inicjatywy sieć pomocy, działająca pod kryptonimem „Felicja”, stała się częścią Rady Pomocy Żydom „Żegota”. Marian Rzędowski został jednym ze stałych współpracowników Herling-Grudzińskich. Dostarczał zapomogi finansowe Żydom ukrywającym się po tzw. aryjskiej stronie, działając pod przybraną tożsamością jako „Zygmunt Rządkowski”.


„Kiedyś, przy okazji kupowania zegarka, pokazał mi ten [zegarek] i opowiedział związaną z nim historię z okresu okupacji. A takich rozmów nie było wiele. […] On się w tym nierozsmakowywał, mam wrażenie, że nie chciał wracać do tych rzeczy, wszystko to wiązało się z dramatami, z niebezpieczeństwem, z ogromnie trudną sytuacją. Może też nie chciał mnie tym obciążać?”, zastanawiała się w wywiadzie dla Muzeum POLIN wdowa po Marianie Rzędowskim, Zofia z Pomianowskich.

Kielce i Warszawa. Losy rodziny Rzędowskich przed wojną

Marian Rzędowski, syn Dawida i Gustawy z domu Kahane, urodził się 3 maja 1906 r. w Kielcach. Pochodził ze zasymilowanej rodziny żydowskiej, której polskie tradycje sięgały – według rodzinnych przekazów – insurekcji kościuszkowskiej. Marian i jego młodsi bracia, Leon oraz Ignacy, uczyli się w Państwowym Gimnazjum im. Jana Śniadeckiego. Ojciec przez jakiś czas współpracował z rodziną Herling-Grudzińskich, którzy byli właścicielami młyna w pobliskim Suchedniowie.

W latach 30. XX w. Marian Rzędowski – absolwent Politechniki Warszawskiej po praktykach we Francji i Danii – był cenionym inżynierem. Jeszcze podczas studiów, sprawny i silny, stawał w obronie własnej i żydowskich kolegów atakowanych przez zwolenników tzw. getta ławkowego. Projektował budynki mieszkalne oraz przemysłowe. Mieszkał z matką przy ulicy Marszałkowskiej, miał pracownię przy mieszkaniu.

Getto warszawskie i „aryjska strona”. Losy Mariana Rzędowskiego i jego rodziny podczas okupacji niemieckiej

We wrześniu 1939 r., podczas wojny obronnej, bracia Rzędowscy opuścili Warszawę. Odpowiadając na apel radiowy płka Romana Umiastowskiego, wzywającego do utworzenia nowej linii obrony przed Niemcami na wschód od Wisły, dotarli do Białegostoku. Po ataku ZSRR i podziale Polski na dwie strefy okupacyjne – niemiecką i radziecką, Marian bezskutecznie próbował sprowadzić rodziców na tę drugą stronę. Jedynie Franciszce, narzeczonej Leona, udało się z nimi połączyć. Zostali wywiezieni przez Sowietów do Tadżykistanu, gdzie zmuszono ich do pracy przy wyrębie lasu. 

W 1940 r. Marian zdecydował się wrócić do okupowanej Warszawy. Przybył tuż przed zamknięciem getta, ale początkowo zdecydował się na pozostanie po „aryjskiej stronie” – nie mógł jednak zatrzymać się u kobiety, z którą związany był uczuciowo. Ze szczątkowych wspomnień, którymi Marian Rzędowski dzielił się w późniejszych latach z żoną Zofią, możemy się domyślać, że rodzice kobiety naciskali na ślub, a on uważał, że wojna nie jest dobrym czasem na zakładanie rodziny. Nie mógł liczyć na schronienie w jej domu.

Wiemy, że najpóźniej w maju 1941 r. zamieszkał w getcie, gdzie przebywali jego rodzice (ojciec i matka żyli już wówczas osobno). Przez jakiś czas pracował w firmie B. Glatmana, dla której wykonywał remonty, naprawy po awariach. W ramach obowiązków m.in. przebudowywał część sierocińca Janusza Korczaka. 

Żydowska samopomoc. Ukrywanie się w domu Maurycego i Felicji Herling-Grudzińskich

Któregoś wieczoru, prawdopodobnie latem 1942 r., Marian Rzędowski zdecydował się wyprowadzić matkę z getta. Rok wcześniej zmarł jego ojciec, najprawdopodobniej na atak serca. Wybrał przejście przez Sądy na Lesznie.

„[…] coś się w trakcie tego przechodzenia musiało wydarzyć dramatycznego. Trzeba było swobodnie iść, a ona się chyba zaczęła wycofywać”, opowiadała Zofia Rzędowska, na podstawie skąpych informacji od męża. „Zachowanie mamy to było takie, że o mały figiel zostalibyśmy tam na miejscu”, powiedział żonie. 

Ruszył z matką w stronę Sochaczewa. Zapadał zmierzch, w oknach błyskały lampy. Stukali do drzwi, prosili o nocleg, tłumaczyli, że są w drodze do znajomych, że źle zaplanowali podróż. Gospodarze gasili światło i zatrzaskiwali przed nimi okna. W Babicach Starych, w niewielkim obejściu, gospodarze poprowadzili ich do drewutni, gdzie przespali się na sienniku. Długo wędrowali w poszukiwaniu schronienia, aż zatrzymali się u znajomych, Maurycego i Felicji Herling-Grudzińskich.

W ich domu, znajdującym się na Boernerowie k. Warszawy, mieszkała Felicja z pasierbicą oraz dwoma siostrami Maurycego. On sam – adwokat, brat Gustawa, znanego po wojnie pisarza – nocował w tym czasie pod innym adresem, przez wzgląd na bezpieczeństwo. Rzędowscy  spali w łączniku z tzw. pokoikiem żydowskim, pomieszczeniem z oknem na ogród, które w razie potrzeby umożliwiało ucieczkę. 

„Tam były dwa poziomy”, relacjonowała Zofia Rzędowska. „Był pokój, cztery schodki i następne pomieszczenie. I w przejściu, przy tych schodkach, rozkładało się wieczorem materac. A rano, bardzo wcześnie, zanim zbudzili się mieszkańcy, zwijało się to legowisko”. 

Zegarek. Działalność Mariana Rzędowskiego w komórce „Felicja” w Radzie Pomocy Żydom „Żegota”

Jechał zatłoczonym tramwajem. Ręką, na której nosił zegarek, trzymał się uchwytu pod sufitem. Tramwaj szarpnął, pasażerowie powpadali na siebie, zegarek zniknął. Domyślił się, że to sprawka mężczyzny odwróconego plecami. Chwycił go za nadgarstek. Kiedy tramwaj dojeżdżał do przystanku, nachylił się: „Wysiadamy”, powiedział. Na zewnątrz zażądał zwrotu zegarka. Po latach wyjaśniał żonie, Zofii Rzędowskiej, dlaczego akcję przeprowadził cicho, na spokojnie. Chronił siebie i podopiecznych „Felicji”. Przewoził pieniądze dla Żydów ukrywających się po „aryjskiej stronie”. Wzywając pomoc, ryzykowałby kontrolę dokumentów – te były fałszywe – i rewizję, a przewoził duże sumy.

„Felicja” była prywatną inicjatywą Maurycego Herlinga-Grudzińskiego i jego żony Felicji – od jej imienia wzięła swój kryptonim. Jesienią 1943 r. przekształciła się w komórkę wchodzącą w skład Rady Pomocy Żydom „Żegota”, polsko-żydowskiej organizacji, działającej od 4 grudnia 1942 roku. 

Herling-Grudzińscy włączyli do współpracy Mariana Rzędowskiego. Historia z zegarkiem zdarzyła się właśnie podczas jednego z kursów dla potrzebujących – Marian, pracujący wtedy w wytwórni wyrobów betonowych S. Gładkich jako Zygmunt Rządkowski, miał około 30-40 podopiecznych.

„Jak wynika z zachowanych notatek, główni pomocnicy Grudzińskiego zajmowali się stale tymi samymi grupami podopiecznych. Grupy były nierówne, jedne mniej, inne bardziej liczne. I tak Jerzy Finkielkraut zajmował się ponad 45 osobami, niewiele mniej podopiecznych mieli adw. Adolf Helman, lekarka Irena Gorzowa, Marian Rzędowski […]”, pisała badaczka Teresa Prekerowa w klasycznej już dziś monografii Konspiracyjna Rada Pomocy Żydom w Warszawie 1942–1945. 

Anegdot związanych z konspiracyjną działalnością Rzędowskiego uzbierało się więcej. Po latach zaskakiwał żonę opowieściami, na przykład podczas spacerów po Puszczy Kampinoskiej. Opowiadał, że w okolicy wsi Babice, po zatrzymaniu, uciekł z ciężarówki. Ukrył się w zbożu. Porzucił czapkę i marynarkę, żeby zmylić tropiące go psy. Potem podwinął rękawy koszuli, źdźbło trawy wsunął w zęby i wrócił na drogę. Szedł spacerowym krokiem. Żandarmi, których spotkał, nie rozpoznali w zamyślonym wędrowcu zbiega, którego szukali. Dwie noce spędził na cmentarzu.

Innym razem, kiedy zmierzał z dostawą i był już w sąsiadującym z docelowym miejscem ogrodzie, zauważył, że furtka kołysze się na zawiasach, a nad drogą unosi się kurz. Domyślił się, że samochody dopiero co odjechały wywożąc rodzinę, której nadchodził z pomocą, oraz gospodarzy, którzy udzielali im schronienia. Od wpadki dzieliły go minuty. 

Szacuje się, że „Felicja” obejmowała opieką 1/5 wszystkich Żydów ukrywających się na terenie okupowanej Warszawy. Unikatowe świadectwo tej działalności stanowi 187 karteczek – pokwitowań odbioru pieniędzy przez ukrywających się Żydów, które zachowały się dzięki Herling-Grudzińskim. Wraz z całą spuścizną Maurycego znalazły się w zbiorach Zakładu Narodowego im. Ossolińskich we Wrocławiu. Może je oglądać na wystawie stałej Muzeum POLIN.

Odbudowa Warszawy. Losy Mariana Rzędowskiego po wojnie

„Obiecali sobie z panią Felicją, że zawsze będą obchodzili rocznicę dnia, w którym do Boernerowa weszli żołnierze Armii Czerwonej. Marian specjalnie zamawiał w kwiaciarni gałązkę kwitnącego bzu dla pani Felicji na 17 stycznia i zawsze tam jeździliśmy”, wspominała Zofia Rzędowska. 

Po wojnie Rzędowski włączył się w działania Biura Odbudowy Stolicy, potem Społecznego Przedsiębiorstwa Budowalnego. Zaprojektował m.in. żelbetową konstrukcję Domu Partii u zbiegu Nowego Światu i Al. Jerozolimskich oraz był pełnomocnikiem budowy tego gmachu (proj. zespołu „Tygrysów”, bud. 1949–1952), co uważał za jedno z największych zawodowych osiągnięć. W latach 60. został dyrektorem Zjednoczenia Biur Projektowych Budownictwa Przemysłowego, skąd zwolniono go na fali antysemickiej kampanii w marcu 1968 roku.

„W 1966 założono mu teczkę, zaczęto zbierać materiały. Sięgnęli nawet do publikacji w »Merkuriuszu Polskim« z 1932 r. – pisano o nim jako o asystencie Żabotyńskiego, jak o potężnym syjoniście”, relacjonowała Zofia Rzędowska okoliczności wyrzucenia męża z PZPR. „Na zebraniu partyjnym powiedziano: Czego wy chcecie, towarzyszu Rzędowski? Przecież i tak się odwołacie od tej decyzji. A Marian powiedział: G… się odwołam. I wyszedł z zebrania. […] Kazali mu oddać na miejscu legitymację. […] przyszedł o czwartej nad ranem blady jak ściana. Nie odezwał się ani słowem, natychmiast zasnął. Miał specyficzną ochronę, spowodowaną silną psychiką. Rzeczy przykre, trudne, stresujące, potrafił »wyłączyć« natychmiast ze świadomości”.

Wrócił do malowania zarzuconego w młodości. „To była droga odreagowania, wyłączenia się z życiowych napięć”. Należał do grupy malarzy nieprofesjonalnych, skupionych przy pałacyku Szustra. Między pamiątkami przechowywanymi przez Zofię Rzędowską pozostał wiersz wydarty z gazety, której jej mąż chciał użyć podczas malowania. Nie zniszczył jej, zatrzymał fragment:

„Tylko spokojnie oddychać 
pod śmieciem zwalającym się na nas. 
Umieć grzbiet osłonić, 
jamę wygrzebać, 
powietrza nie trwonić. 
Mieć ołów we krwi. 
Przeczekać bez drgnienia, 
aż się to szumowsko zestali. 
Aż ziemia przygryzie papier, kości, butelki. 
Aż krety przemielą wszystko, 
że już nikt nie pozna, kto tu co ciskał. 
Uczyć się uśmiechu jaki przystoi szczurom. 
Uczyć się oddechu płytkiego jak w letargu” 

– Ernest Bryll, Mazowsze, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1967. 

Marian Rzędowski zmarł 24 grudnia 1983 roku. Jego przedwojenny zegarek marki Tissot – świadek wyjścia z getta, ukrywania się po „aryjskiej stronie”, wreszcie konspiracyjnej działalności „Żegoty” – został przekazany przez Zofię Rzędowską do kolekcji Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN:

„Po wojnie już go nie nosił, a już na pewno nie, kiedy byliśmy razem, od połowy lat 50. Zegarek już raczej nie chodził, ale Marian go zachował, trzymał w szufladzie”.

Od 2017 r. w Muzeum POLIN można oglądać także wybrane pokwitowania odbioru pieniędzy przez podopiecznych „Felicji” – ten unikatowy depozyt Ossolineum prezentowany jest w wystawie stałej.

Karolina Dzięciołowska, red. Mateusz Szczepaniak, konsultacja merytoryczna: dr Przemysław Kaniecki, grudzień 2022


Przeczytaj więcej



Bibliografia


  • Marek Arczyński, Wiesław Balcerak, Kryptonim „Żegota”. Z dziejów pomocy Żydom w Polsce 1939–1945, Wydawnictwo Czytelnik, Warszawa 1979.
  • Władysław Bartoszewski, Zofia Lewinówna, Ten jest z ojczyzny mojej. Polacy z pomocą Żydom 1939–1945, Wydawnictwo Znak, Kraków 1969 (oraz późniejsze wydania).
  • Zdzisław Kudelski, Gustaw Herling-Grudziński – wątek żydowski, „Rzeczpospolita”, 5.07.2003.
  • Zdzisław Kudelski, Pielgrzym świętokrzyski. Szkice o Herlingu-Grudzińskim, Lublin 1991.
  • Zdzisław Kudelski, Studia o Herlingu-Grudzińskim. Twórczość, recepcja, biografia, Towarzystwo Naukowe Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, Lublin 1998.
  • Teresa Prekerowa, Komórka „Felicji”. Nieznane archiwum działaczy Rady Pomocy Żydom w Warszawie, „Rocznik Warszawski” 1979, t. XV.
  • Teresa Prekerowa, Konspiracyjna Rada Pomocy Żydom w Warszawie 1942–1945, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1982 (oraz drugie wydanie rozszerzone i uzupełnione przez A. Namysło w 2020 r.).