„»Ja bym panią chciała zabrać«. To było jakby w formie prośby, że ona mnie prosi do siebie razem z córeczką i bardzo przeprasza mnie, że na razie nie może jeszcze zaprosić [mojego] męża, bo jej mąż by się nigdy na coś takiego nie zgodził”, wspominała Masza Perewoska sposób, w jaki Irena Zadarnowska złożyła podczas okupacji niemieckiej ofertę pomocy jej rodzinie.
Spis treści
- o rodzinie Perewoskich ⇩
- pomoc dla Ireny Zadarnowskiej od żydowskiej rodziny ⇩
- Lily Perewoska, ocalała z getta warszawskiego ⇩
- ukrywanie żydowskiej dziewczynki ⇩
- wyjazd na roboty do Niemiec ⇩
- twórczy dom Ireny Zadarnowskiej w Szwajcarii ⇩
- Irena Zadarnowska, Sprawiedliwa wśród Narodów Świata ⇩
Rodzina Perewoskich w czasie okupacji radzieckiej
Masza i Łazarz Perewoscy mieszkali w Wilnie (mapa). Rodzina posiadała tartak i magazyny, należała do zamożnych mieszkańców miasta. Ich córeczka Lily urodziła się w 1933 roku. Łazarz prowadził interesy, Masza studiowała.
Po wybuchu wojny i wejściu do Wilna Armii Czerwonej, dobra rodziny zostały znacjonalizowane przez Rosjan. Rodzice Łazarza zostali wywiezieni na Syberię. Matka Maszy, również zamożna kobieta, która po rocznym pobycie w Palestynie w latach 30. XX w., zdecydowała się wrócić do Wilna, żeby być bliżej jedynej córki i wnuczki, ukrywała się przed okupantem:
„[…] właśnie Rosjanie uczynili jej krzywdę, bo sami Rosjanie ukrywali ją, jak były wywózki do Rosji. […] Kto wie – gdyby tego nie zrobił, gdyby ją zawczasu wywieźli to by się nie skończyła tak tragicznie.”
Perewoscy pozostali w swoim obszernym domu, w którym schronienie znaleźli liczni uchodźcy z zachodniej części Polski, która znajdowała się pod okupacją niemiecką. Masza znalazła pracę w teatrze. „[…] myśmy zostali bez prawa na pracę kiedy przyszli Rosjanie, zaczęliśmy szukać jakiegoś świstka papieru, który by nas krył. […] wtedy jakiś uciekinier warszawski wkręcił mnie – że się tak wyrażę – jako sekretarkę czy suflerkę do jakiegoś teatru objazdowego. Tam, w tym teatrze poznałam Irenę Zadarnowską. To był 1940 rok”.
Pomoc Żydów dla malarki
Irena Zadarnowska, malarka, pracowała w teatrze jako scenografka. W tym czasie mąż Ireny – Stefan, inżynier – podejrzany o antykomunizm został wydalony z Wilna. Masza zaprosiła Irenę do siebie:
Nie przypominam sobie, żebyśmy się zaprzyjaźniły, absolutnie nie. To była rzeczywiście taka dość powierzchowna znajomość. […] kiedy się spotkałam z Ireną to właściwie nie wiedziałam, co mam o tym myśleć, bo nie sprawiała ona nigdy wrażenia takiego… no solidnego. Właściwie taka trzpiotka, taka rozflirtowana troszkę, taka lekkomyślna.
Irena pomieszkiwała u Perewoskich, bardzo pokochała ich córeczkę Lily. „Mamy nigdy nie było w domu, zawsze była czymś zajęta. A Irena nie miała dzieci i ona się we mnie zakochała. Ja byłam taka blondyneczka, niebieskie oczy”, opowiadała Lily Ganan z d. Perewoska w wywiadzie dla Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN w 2018 roku.
Ratowanie Żydów w getcie warszawskim
W czerwcu 1941 r. do Wilna weszli Niemcy. Irena z mężem wyjechali z Wilna do leśniczówki w Żołudku pod Lidą (dziś Białoruś). Matka Maszy zginęła w Ponarach a Perewoscy zmuszeni byli przenieść się do getta warszawskiego (zobacz też: „Spojrzenia na warszawskie getto”).. Przebywali tam do tzw. trzeciej akcji.
Irena namawiała Maszę, żeby przekazała jej Lily na tzw. aryjską stronę miasta:
[…] byliśmy w getcie, to ja pracowałam w kuchni gestapo. I wracałam bardzo późno z pracy. Jak zaczęli mi mówić potem, że szuka mnie jakaś chrześcijanka poza murami getta to pomyślałam, że to widocznie jakaś pomyłka i chodzi widocznie o jakąś inną Perewoską, bo rodzina Perewoskich była bardzo liczna.
„Podczas Wielkiej Akcji [akcja likwidacyjna getta warszawskiego – red.] wzięli nas do Łukiszki”, wspominała Lily. „Tam Niemiec, Schweinberger, stał na krześle i mówił ty na prawo, ty na lewo. Kto pracował wracał do getta, a kto nie do Ponarów. Dwa razy mamie koleżanki udało nas się stamtąd wyrwać. Irena dwa razy przysłała kartkę do getta – Nie mogę spać, nie mogę jeść, myślę o Lily. […] Potem była trzecia akcja. Prawie zabili w niej tatusia. Ta sekretarka podeszła do Schweinbergera. I wskazała mamę do ocalenia. […] Wtedy dostaliśmy drugą kartkę od Ireny i zaczęliśmy jej wierzyć”.
Ukrywanie Żydów. Kolejne schronienia
„Wyprowadzili mnie z getta ludzie, którzy pracowali na kolei. Ja się nie spodziewałam. Jak przeszliśmy trochę, Irena stała po drodze. Zaprowadziła do klasztoru, który był w pobliżu getta. »Ty musisz się nauczyć modlitw«. Ja ją biłam, wrzeszczałam. A ona była spokojna. Uczyła mnie. Nie wiem jak długo to było. Przed świętami znalazła dorożkę. Pojechałyśmy do niej. […] Po drodze trafiłyśmy na Niemca, ciągał mnie za warkocze. Udawałam, że śpię. Nie chciał się odczepić. I chciał śpiewać coś czego ona mnie nie nauczyła. Sama wpadłam na to, żeby zaśpiewać Jeszcze Polska nie zginęła”.
Kiedy dołączyła do nich Masza, Irena wysłała je do pobliskiej wioski jako robotnice. „ja tam byłam w charakterze jej przyjaciółki i takiej ekonomki, co prowadzi dom, nie mogłam być w ukryciu i stale ten kontakt z ludźmi miałam”, relacjonowała Masza. „Dobrze, że Irena o wszystkim myślała i przewidywała […]. Zawsze wiedziała, jak się rozmowa może prowadzić i jak ja się mam zachować. I dlatego o nic mnie głowa nie bolała, cały ciężar spadał na Irenę”.
Występowały jako uchodźczynie z miasta, straciły ojca i szukały pracy na wsi. Kiedy chłopi zaczęli coś podejrzewać, znalazła dla nich nowe miejsce schronienia. Sytuacja powtarzała się wielokrotnie. Przebywały w przynajmniej dziesięciu wioskach. Kiedykolwiek musiały uciekać, wracały do Ireny.
[…] Irena, kiedy przyjechała mnie odwiedzić […], to wszyscy jej mówili o mnie, że to jest „Żydówka”. Ona przyszła przerażona do domu i mówi: »Marysiu, musisz stąd wiać!«. To tak prosto powiedzieć – nie gdzie, ale dokąd?
W desperacji Zadarnowska zwróciła się o pomoc do pana Borsuka – pseudonim Jana Szlaskiego, naczelnika AK na cały okręg lidzki. „[…] pan Borsuk starał się zawsze dać mi jak najlepsze warunki i robił, co mógł, ale mój żydowski wygląd zawsze to psuł”. Lily pamięta likwidację getta w Lidzie, gdzie wielu okolicznych mieszkańców stało na wzgórzach i oklaskiwało wydarzenie. Mimo smutku, musiała zachowywać się jak inni – tak doradziła jej Irena. Na rok przed końcem wojny nie mogła już znaleźć dla nich żadnego miejsca.
Wyjazd Maszy i Lily na roboty do Niemiec
Masza wymyśliła, że udając folksdojczkę, postara się o wyjazd na roboty do Niemiec. „[…] Stefan był przeciwko temu. […] A jednak ja byłam szczęśliwa robiąc to, bo czułam że jeszcze dzień, jeszcze dzień, że gdybym na czas nie wyjechała, to by się to tragicznie dla nas wszystkich skończyło”, wspominała Masza. „[…]to mnie bardzo bolało dlaczego ludzie, którzy tyle dla mnie robią mają być jednocześnie tak narażeni i ja tylko patrzyłam, jakby to zrobić, żeby się wyrwać i żeby ich odciążyć”.
[…] Walter Jahn, kierownik Arbeitsamtu, taki starowina, który stosunkowo wyglądał niewinnie. Tak myśmy mu opowiedzieli, że ja bardzo kocham naród niemiecki i chciałabym tak pojechać, żeby żyć z Niemcami. On ten wyjazd ułatwił.
Poradził, by jechać do Constanz przy granicy ze Szwajcarią.
Pomysł udało się zrealizować. „Liluśka miała wtedy […] jedenaście lat. […] cudowny zakątek o cudownym klimacie. Taki transport trwał osiem dni. W tym transporcie też poznano, że ja jestem Żydówka, ale donosu nie było widocznie”. Masza i Lily bezpiecznie dojechały do Constanz, gdzie pracowały u ogrodnika.
Twórczy dom Ireny Zadarnowskiej w Szwajcarii
Zadarnowscy jeszcze przed wyjazdem Perewoskich w obawie przed radziecką partyzantką przenieśli się z Żołudka do mieszkania w Lidzie. Stamtąd uciekli do Warszawy. Stefan po upadku powstania warszawskiego dostał się do Dachau, gdzie zginął. Irena przedostała się do Constanz. W kwietniu 1945 r., trójka kobiet przedostała się do Szwajcarii. Perewoskie połączyły się z mężem i ojcem w obozie uchodźczym w Pradze. Jeszcze w tym samym roku rodzice wysłali Lily do ciotki w Palestynie (żony drugiego premiera Izraela Mosze Szertoka). Sami dołączyli do niej po dwóch i pół roku:
[…] jesteśmy jak siostry po tej próbie wojennej”, pisała Masza. „Ona mi pomogła w wychowaniu mojej córeczki, która była ofiarą wojny, wyrwana – ośmioletnia dziewczynka z normalnych stosunków i po przejściu tej gehenny – trzech akcji w getcie, któreśmy przeszły razem. Irena zrobiła wszystko, żeby w niej wyrobić ten spokój i ten ład.
Irena Zadarnowska nie wróciła do Polski. „Została w Zurichu. Potem we Włoszech zbudowała dom. Miała gości z Polski. Taki dom twórczy zrobiła. Z Polski przyjeżdżali do niej literaci, etc.”, opowiadała Lily. Jej artystyczna spuścizna – poświęciła się malarstwu – znajduje się w Muzeum Polskim w Raperswilu, którego była współorganizatorką. Lily wspomina:
[…] rysowała moim synom trzem. Każde dziecko, które się żeniło, dostało od niej jeden obrazek. […] śliczne rzeczy. […] Mój pierwszy syn nosi imię po Irenie. Eran. On też ma taki charakter, że nie jest mu ciężko zrobić coś dla innych. Myślę, że ona była anioł. Nie z tego świata.
Irena Zadarnowska uhonorowana tytułem Sprawiedliwej wśród Narodów Świata
22 grudnia 1964 r. Instytut Yad Vashem w Jerozolimie uhonorował Irenę Zadarnowską tytułem Sprawiedliwej wśród Narodów Świata. Jej mąż Stefan otrzymał tet tytuł pośmiertnie, 28 maja 2000 roku. „Irena, kiedy umarła w Szwajcarii, była skremowana. Nie chciała grobu, powiedziała, że ma już swoje miejsce w Yad Vashem”.
W zbiorach Muzeum POLIN znajduje się album zawierający zdjęcia i dokumenty związane z Ireną Zadarnowską, który Lily Ganan przekazała w darze w 2015 roku.