W 1941 r. Ewa Schutz wraz z matką i 11-letnim synkiem, Jankiem musiała przenieść się do lwowskiego getta. Pracowała tam w żydowskim szpitalu. Mimo ograniczonych środków, w obliczu coraz brutalniejszych represji, udało jej się zdobyć fałszywe dokumenty. „Narodzili się »Jan Sarnecki« i »Ewa Sarnecka«” - napisze we wspomnieniach.
I dalej: „Każdego dnia było gorzej, wywożono ciężarówki ludzi, których mordowano, więc zaczęłam zabierać Jana do szpitala, żeby nas nie rozłączyli”. Pewnego dnia, gdy Niemcy wkroczyli do szpitala i zaczęli wyłapywać pacjentów i dzieci, jeden z nich chwycił Janka i rzucił go na ciężarówkę. Matce, która pochodziła z Austrii i perfekcyjnie mówiła po niemiecku, udało się odzyskać dziecko. Opowiadała później, że krzyczała na Niemców „Schweinehunde”, dopóki go jej nie oddali. Gdy wieczorem wróciła z synem do domu, jej matki już nie było.
Tego dnia Ewa Schutz postanowiła uciekać z miasta. Było to zapewne wiosną 1942 r., kiedy naziści wysłali pierwszy transport ok. 15 tys. Żydów ze Lwowa do obozu zagłady w Bełżcu oraz kilka tysięcy zamordowali na miejscu.
Znajoma znajomej za ostatnią biżuterię – perły – odprowadziła Ewę z synem na dworzec. Schutz kupiła bilet do Warszawy. Ewa zmieniała prace i miejsca zamieszkania, próbując przetrwać po „aryjskiej stronie”. Jan wędrował z jednego klasztornego internatu do następnego, wciąż rozpoznawany. Ich los odmienił się, gdy siostra Laurenta zmartwychwstanka z klasztoru na Żoliborzu podała jej adres mieszkających przy ulicy Gomółki 20, pań Stelmachowskich. Było to zapewne pod koniec 1942 r. lub na początku 1943 r.
Irena Stelmachowska działała w konspiracji. Jej mąż pułkownik Stanisław Stelmachowski przebywał w tym czasie w Wielkiej Brytanii, pracował w Sztabie Głównym Polskiego Rządu na Uchodźstwie w Londynie. Mieszkała z dwiema dorastającymi córkami – Witoldą i Aleksandrą. Ewa Schutz pisze we wspomnieniach: „Znalazłam schronienie i przyjaciół w pani Stelmachowskiej i jej dwóch córkach. Zawdzięczam jej życie swoje i Jana”.
Kobiety umieściły Ewę z synkiem w pokoju parterowym, którego okno wychodziło na ogródek. Nowi lokatorzy korzystali, jak wszyscy domownicy, z całego mieszkania. Panie Stelmachowskie od początku wiedziały, że ukrywają Żydów. Irena Stelmachowska przez swoje znajomości znalazła chłopcu miejsce w szkole dla dzieci pracowników mundurowych, w której był względnie bezpieczny. Ewa „wreszcie mogła odetchnąć”. Robiła buty. W Wielki Piątek 1944 r. przeżyli rewizję gestapo.
W czasie powstania warszawskiego Jan nosił wiadomości, Schutz i Stelmachowskie opatrywały rannych. Po upadku powstania Ewa z Janem trafili do obozu w Pruszkowie. Tam rozdzielili się ze Stelmachowskimi – Schutzów Niemcy wysłali do obozu pracy w Austrii. Na Zachodzie zastało ich wyzwolenie. Nie wrócili do Polski.
Po wojnie Ewa odnalazła w angielskim szpitalu swego męża dr Maxymiliana Schutza, majora, radiologa. W 1946 r. Schutzowie osiedli w Londynie.
W 1947 r. dr Schutz przesłał Stelmachowskim list, w którym dziękował za pomoc udzieloną żonie i synowi: „Ewa dużo mi opowiadała, jak W. Pani dzieliła się wszystkim, jak starała się o nich i ich dobro, mimo że były to czasy, kiedy trudno było o każdą rzecz. Nie mogłem się spodziewać, że moja rodzina przetrwa tę straszną okupację i że ich jeszcze żywych zobaczę. Jednak stał się ten cud i wiem, że zawdzięczam to w wielkiej mierze bohaterstwu i dobremu sercu W. Pani.”
Potem kontakt się urwał, aż do 1966 r., gdy Witolda odwiedziła Ewę w Londynie. Od tego czasu korespondowały nieprzerwanie do śmierci ocalałej, która żyła 99 lat.