„Mieszkaliśmy w Stawkach – mówi pan Stanisław – 10 km od Włodawy. We wsi było około 100 rodzin, w tym dwie żydowskie. Z jedną mieszkaliśmy w budynku pofolwarcznym. To była rodzina Szmula Wakiermana: żona Itka oraz syn Moszko i córka Bronka. W 1939 mieli 9 i 7 lat. Mieliśmy wspólne podwórko, nie pamiętam żadnych kłótni.
Niemcy przesiedlili Żydów z okolicy do getta we Włodawie. Niemiec, zarządzający majątkiem Adampol, wziął do pracy kilkudziesięciu, także Itkę z dziećmi“.
„Nie mieli co jeść, ojciec kilka razy dowoził im jedzenie. Itka poprosiła, żeby ich ukryć“ – wspomina Stanisław.
Zrobili kryjówkę w oborze na strychu i jesienią 1942 ojciec z Władysławem wykradli Itkę z dziećmi z Adampola. Skrytka miała 3 na 2 metry i można w niej było chodzić.
Stawki nie były najlepszym miejscem na ukrywanie się. Dość gęsta zabudowa, a obok granica na Bugu obsadzona przez niemiecką straż. Trzeba było uważać, szczególnie nosząc jedzenie. Najczęściej nosiła siostra Adela.
„Ze Staszkiem należeliśmy do AK – opowiada Władysław. – Najbardziej krytyczny moment zdarzył się pod koniec wojny. Niemcy się popili i któryś zgubił magazynek z amunicją. Jeden chłopak znalazł go i dał mi. Niemcy następnego dnia zaczęli pytać chłopaków. Doszli, że magazynek jest u mnie. Przyszli do domu. Mnie nie było. Zabrali braci – Staszka i Jana. Powiedzieli, że jak nie przyjdę z magazynkiem, to ich wyślą do obozu na Majdanek. Ojciec zaryzykował i poszedł oddać. Braci puścili.
Wakiermanowie w końcu lipca 1944 wyszli na wolność. Wyjechali w świat. Korespondujemy, choć przykro, że nigdy nas nie odwiedzili“.