Opowiada Józef Pasterkiewicz z Cergowej koło Dukli:
„Jak już wyczyścili Żydów z majątku, to okrążyli Duklę. Wszystkich Żydów wywieźli do parku. Stamtąd samochodami do lasu. W lesie był wykopany grób, mogiła straszna. Jama wielka. I tam strzelali”.
W 1941 r. cztery osoby poprosiły wujka pana Józefa o pomoc w znalezieniu kryjówki. Najmłodsza, Irena Halberstein, miała 5 lat. Wuj przyprowadził Żydów do domu siostry, Marii Pasterkiewicz i jej trojga dzieci. Rodziny znały się sprzed wojny – Żydzi kupowali od Pasterkiewiczów mleko.
„Ukryliśmy ich w stodole. Wszystko było obłożone stertami słomy. Jak się już zima skończyła, musieli my im zrobić miejsce pod domem w piwnicy”.
Groźba niemieckich rewizji spowodowała, że w 1943 r. ukrywani musieli schronić się poza gospodarstwem. Poszli do lasu, znaleźli trudno dostępne chaszcze – dobre miejsce na szałas. Potem dwa razy w tygodniu Józef Pasterkiewicz przynosił im jedzenie. Zazwyczaj nocą, by uniknąć niemieckich patroli.
„Nigdy nie szedłem drogą, tylko zawsze koło rzeki. Za każdym razem jak szedłem, to się bałem, że mnie ktoś złapie, że mnie zdradzą, że cała rodzina pójdzie. Okropnie było. Nadchodziła zima. Już nie mogli zostać w tym lesie. A mój brat był ożeniony w wiosce Lipowica. To było tak blisko lasu. I tam się ukryli u brata… I tam do końca wojny, tam przeżyli”.
Artykuł pochodzi z albumu: Polacy ratujący Żydów w czasie Zagłady. Przywracanie pamięci, Łódź 2009