„Trzeba im było pomóc– mówi o Żydach– po prostu ludzki obowiązek. Oni nam też wcześniej pomagali, jak to we wspólnym życiu“.
Mieszkała w Piaskach pod Lublinem. Ojciec był urzędnikiem, budowlańcem, należał do elity miasteczka, mieli kamienicę pod wynajem i duże gospodarstwo rolne. W rodzinie było ośmioro dzieci. Wszyscy od pierwszych dni okupacji działali w konspiracji. Niemcy zamordowali jej czterech braci i dziadka za pomoc partyzantom. W AK miała pseudonim „Wiochna”.
„Z całą stanowczością– mówi– i z czystym sumieniem muszę powiedzieć, że nikt z piaseckich ludzi nie zdradził ukrywających się Żydów. Mógł nie pomóc, bo się bał, ale Żyda nie wydał. Były dwa przypadki konfidentów, ale zostali zgładzeni przez AK“.
Marianna wymienia Żydów, którzy ukrywali się w Piaskach: Nina Drozdowska z Warszawy u Janka Króla, pani Makosiowa z synkiem u Baranowskich. W rodzinie Świtaczów był żydowski chłopiec, na Siedliskach niemiecki albo czeski Żyd, u Zajączkowskich cała rodzina. Zajączkowski bardzo Żydom pomagał. I księża i dr Bażański, który dostarczał im leki, opatrunki. Dzięki pomocy jej rodziny uratowali się również: Godel Huberman, Mendel Plinka oraz Józef Honig z ojcem i bratem.
Opisała ich losy w swoich wspomnieniach pt. „Historie mówione”.
„Każda wojna– mówi– wyzwala w ludziach albo wielki heroizm, albo bestialstwo. A ludzie w każdym narodzie są tacy sami“.