Juliusz Saloni z żoną Jadwigą (obecnie Strzelecką) przyjaźnili się od czasów studenckich z żydowskimi intelektualistami. Byli wśród nich m.in. dr Zdzisław Lewi, jego żona Elżbieta Sterling, dr Henryk Schipper, a także rodzina Jerzego Wittlina.
W czasie okupacji w ich mieszkaniu na Saskiej Kępie w Warszawie żydowscy znajomi zawsze znajdowali wsparcie. Niektórzy z nich mieszkali u państwa Salonich do czasu wyrobienia sobie „aryjskich” papierów.
Jadwiga i Juliusz nieśli bezinteresowną pomoc także tym, którzy trafili do nich przypadkiem. Józef Dąb, pracujący z panem Juliuszem w firmie „Georg Binder”, poprosił go o ukrycie rodziny. Załatwiono dla nich fałszywe papiery. Siedmioletnia córka Józefa, Irenka, na dwa lata zamieszkała w domu Salonich, którzy przedstawiali ją jako swoją siostrzenicę. Matka dziewczynki, Barbara, mieszkała z kolei u teściów Juliusza.
Józef Dąb tęsknił za rodziną- odwiedzał żonę i córkę, gdy tylko mógł. Za którymś razem, mimo „dobrych rysów” i podrobionych dokumentów złapało go Gestapo.
Dla Barbary i Irenki, za pośrednictwem „Żegoty”, znaleziono kryjówkę w Grodzisku Mazowieckim. Wiosną 1944 r. Józefowi udało się uciec kanałami z Pawiaka. Dotarł do Salonich. Wcześniej jeszcze, w maju 1943 r. trafił do nich 18-letni Jurek Milejowski, który uciekł z pociągu do Treblinki, a później zginął, walcząc bohatersko w Powstaniu Warszawskim.
Pozostali podopieczni państwa Salonich przeżyli wojnę i do dziś pozostają z nimi w głębokiej przyjaźni.