Maria Mancewicz urodziła się w syberyjskiej jurcie [jurta - namiot koczowników – przyp. red.]. Była dzieckiem zesłańców politycznych.
Studia medyczne na Wydziale Lekarskim Uniwersytetu Odeskiego podjęła tuż przed wybuchem rewolucji październikowej w 1917 r. Była świadkiem pochodów i śpiewów, później wieszania ludzi na latarniach i innych okrucieństw. W 1918 r. powróciła z rodziną do Warszawy, gdzie kontynuowała naukę. W czasie wojny polsko-bolszewickiej w 1920 r. służyła jako sanitariuszka.
W momencie wybuchu II wojny światowej Maria, wówczas już Jakubowska po mężu, pracowała w Poradni Przeciwgruźliczej i wychowywała trójkę własnych dzieci oraz osieroconą córkę kuzynów. Rodzinę utrzymywała sama. Mąż, Władysław, dostał się do niemieckiej niewoli.
Zaangażowała się w konspirację. Z ramienia AK prowadziła kursy pielęgniarek pomocniczych. Podczas Powstania Warszawskiego kierowała szpitalem zorganizowanym na terenie sierocińca „Nasz Dom”.
W jej domu na Bielanach ukrywali się Żydzi:
Mikołaj Steinberg, brat przyjaciółki, przybył zimą 1941 roku. Chorował psychicznie. Pod wpływem stresu, odosobnienia, objawy nasilały się. Wychodził na ganek i krzyczał: „Jestem Żydem, zabierzcie mnie stąd!”. Po trzech miesiącach wrócił do getta.
Donia Dziatełowska, wychowawczyni z przedszkola Robotniczego Towarzystwa Przyjaciół Dzieci, do którego chodzili mali Jakubowscy, pomieszkiwała u Marii z synem Ryśkiem.
Hanka Dworakowska, koleżanka lekarka, również się ukrywała. Jej rodzice, państwo Rosen, zatrzymali się u Marii Jakubowskiej do czasu, kiedy pomogła im znaleźć lokum na Młocinach.
Trzymiesięczną opieką Maria otoczyła nastolatkę Janinę Prot.
Przyjaciel jej syna Antka, Zbyszek Boniecki (przybrane imię i nazwisko), spędził w ich domu kilka dni.
Po wojnie Maria Mancewicz-Jakubowska nadal pracowała w Poradni Przeciwgruźliczej. Na emeryturze udzielała porad jako geriatra. Ci jej okupacyjni podopieczni, którzy przeżyli wojnę, rozjechali się po świecie.